- Gdzie uciekasz? - Zapytał przystawiając mi nóż do gardła.
- Nie uciekam. - Szepnęłam wystraszona. Martin odłożył nóż. Zaczął całować. Nie chciałam. Wyrywałam się.
- Zostaw mnie! - Krzyknęłam. Ale on nie przestawał. - Zostaw mnie bo zacznę krzyczeć. - Martin z powrotem złapał za nóż.
- Dalej masz zamiar krzyczeć? - Przejechał mi po ręce ostrym nożem. Z ręki jak strumień zaczęła sączyć się krew.
- Ałaaa! - Pisnęłam z bólu.
- Prześpisz się ze mną a nic ci się nie stanie.
- Nie! Nie zrobie tego! - Dalej Wyrywałam się.
- Nie? - Po raz kolejny przejechał mi nożem po ręce. Nie mogłam wytrzymać tego bólu. Resztki siły włożyłam w to aby go kopnąć. Udało się. Trafiłam w czułe miejsce. Gdy Martin upadł na kolana ja z pośpiechem wybiegłam na zewnątrz. Nie wiem jakim cudem ale wpadłam na Bondyna. Spojrzałam na niego zdziwioną minę, Ominęłam go i pobiegłam dalej.
- Roxy! Zaczekaj! - Horan pobiegł za mną. Dogonił mnie i przyciągnął do siebie. - Co się stało?! - Zapytał ze zmartwieniem a jednocześnie zdenerwowaniem. Podwinęłam rękaw bluzy aby pokazać mu rany.
- Jasna cholera! - Krzyknął. - Chodź ze mną. - Pociągnął mnie za rękę. Chwile później byliśmy chyba u niego w domu. Zza ściany wyskoczyło 4 chłopaków.
- Uuu Niall jaką ślicznotkę przyprowadziłeś. - Powiedział chłopak w bluzce w paski.
- Nie teraz. - Burknął Nialler i pociągnął mnie za rękę do swojego pokoju. - Usiądź. - Wskazał na łóżko.
Sam wygrzebał z szafy apteczkę i zaczął opatrzać moje rany. Wyłam z bólu. - Roxana. To wygląda tragicznie. Musi to zobaczyć lekarz.
- Nie.
- Nie ma nie. Jedziemy. - Wziął mnie na ręce i zniósł po schodach.
- A wy gdzie się wybieracie? - Zapytał chłopak z burzą loków na głowie.
- Harry proszę cię. Nie teraz. - Harry. Wnioskuje, że tak miał on na imię. Niall zaniósł mnie do auta i pojechaliśmy. Po 10 minutach byliśmy w szpitalu. Niall zaprowadził mnie do środka.
- Siadaj. Ja idę cie zarejestrować. - Wskazał na szpitalne krzesło a sam poszedł do recepcji. Po chwili wrócił.
- Nie może tak dalej być. - Powiedział. - Narazie zamieszkasz u mnie. - Stwierdził. Zszkowała mnie jego decyzja...
- Nie chce wam się narzucać.
- Nie narzucasz. Martwię się o ciebie. Ja jutro z chłopakami od 7 do 17 jestem w studiu więc w domu bedziesz sama ale nie martw się. Odrazu po pracy do ciebie przyjadę.
- Niall. Nie trzeba.
- Trzeba. - W tej chwili moje nazwisko wywołano. Zrobili mi opatrunek i wróciliśmy do Nialla. Weszliśmy do domu.
- Chłopcy! Od dzisiaj Roxy z nami mieszka!
- Ulala Nialler. - Powiedział mulat.
- Zayn. Błagam cie. Roxy. To jest Zayn, Liam, Louis a to Harry. - Wszyscy mi pomachali.
- Miło mi was poznać. - Przytuliłam każdego. Niall zrobił herbatę.
- Chłopcy. Zabieram ją wam. - Zaśmiał się. Razem z Niallerem udałam się z Horanem do jego pokoju. Niall postawił herbaty na stoliku.
- Hmmm. - Zamyślił się. - Ty bedziesz spać na łożku a ja na podłodze.
- Nie. Śpij na łożku.
- Nie będzie ci to przeszkadzać?
- Nie. Jasne, że nie.
- Słuchaj. Zaraz pojade po twoje rzeczy a ty tu zostań z chłopakami. Będe za chwile.
- Uważaj na siebie. Martin może być w domu.
- Nic się nie martw. Zaraz będe. Czuj się jak u siebie. - Uśmiechnął się i zniknął za drzwiami pokoju...
----------
Przychodzę do was z 4 rozdziałem! Mam nadzieje ze wam sie spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz