- Czemu uciekłaś?! - Krzyczał podchodząc do mnie. Ja się cofałam na tyle ile mogłam w końcu doszłam do ściany. Nie było odwrotu.
- Zostaw mnie! - Krzyknęłam. Wtedy dostałam raz a porządnie w twarz. Przewrociłam się. Wtedy do domu znowu ktoś wbiegł. Odciągnął Martina ode mnie uderzył go pięścią w twarz. Było ciemno, nie widziałam kto to. Następnie owa tajemnicza postać podbiegła do mnie i kucnęła przede mną.
- Dasz radę wstać? - Spokojny głos odezwał się.
- Strasznie mnie boli. - Owa postać. Wnioskuje po głosie, że był to chłopak wstała i zapaliła światło. Wyedy zobaczyłam kim był mój obrońca. Był to chłopak z blond włosami postawionymi do góry. Znowu kucnął przy mnie.
- Pokaż to. - Delikatnie przekręcił moją głowę w bok. Widziałam jak obok Martin wstaje. - A ty co tu robisz?! Już cie tu nie ma! - Martin wyszedł. Pierwszy raz odpuścił.
- Boli. - Dotknęłam się za twarz. Na ręce zostało mi pełno krwi. - Ajj. - Pisknęłam.
- Gdzie masz apteczkę?- Zapytał zmartwionym głosem.
- W drugiej szafce od dołu. - Chłopak wstał, wyciągnął apteczkę i potrzebne rzeczy.
- Trochę teraz zapiecze. - Przyłożył mi gazę z wodą utlenioną do rozwalonej głowy.
- Ajjj. - Syknęłam z bólu.
- Spokojnie.
- Wogóle jak ty masz na imie?
- Niall.
- Czy to na ciebie wpadłam w parku?
- Tak. Martwiłem się bo dziwnie się zachowywałaś więc poszłem za tobą. Nie wiedziałem, że...- Spuścił wzrok.
- Nikt nie wie.
- Dalej boli? - Próbował zmienić temat.
- Tak.
- Kurde. Dużo krwi. Zmienił gazę. Masz rozwaloną głowę. Może lepiej do szpitala pojechać?
- Nie. Żadnych szpitali. - Odpowiedziałam bez namysłu.
- Okey. Okey. Wstań i usiądź na krześle. - Wykonałam polecenie Blondyna. - Przytrzymaj to. - Chłopak poskładał apteczkę i włożył ją na swoje miejsce. - Gdzie masz kubki?
- Poco ci kubki?
- Herbatę nam zrobię. - Uśmiechnął się delikatnie.
- W szafce po lewej. - Niall wyciągnął kubki z szafki i zrobił nam herbatę. Usiedliśmy przy stole.
- Jestem Niall. Mam 20 lat. Jestem piosenkarzem.
- Taa a ja Anją Rubik. - Zmierzyłam go wzrokiem.
- Nie wierzysz? - Spojrzał na mnie rozbawiony. Wyciągnął swój telefon i pokazał mi na nim to:
- Horan?! - Nie mieściło mi się to w głowie. To ich piosenki podtrzymywały mnie przy życiu. To dla nich istniałam.
- Tak. Horan. - Zaśmiał się. - Czyli jednak mnie znasz?
- Jednak tak. - Oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Jestem Irlandczykiem.
- Wiem.
- A ty?
- Ja mam na imię Roxana ale wszyscy mówią na mnie Roxy. - Zarumieniłam się.
- Na mnie mówią Nialler.
- Mam 17 lat. Jestem z Polski ale od 2 lat mieszkam w Londynie.
- Sama?
- Nie, z tatą. Teraz jest aktualnie w delegacji.
- Powiesz mi co się tutaj stało? - Wiedziałam, że zada to pytanie ale nie wiedziałam czy jestem gotowa aby mowić o tym co dręczy mnie od ponad roku.
- Nie chcę o tym gadać...- Powiedziałam cichym głosem. W tym samym momencie wysłałam do Mii SMS.
Do: Mia
Nie przychodź. Już jest ok.
- Okey. Nie będe nalegał. Dalej boli?
- Niestety. - Spojrzałam na gazę. Była cała we krwi.
- Nie wygląda to najlepiej. Może powinien zobaczyć to lekarz?
- Nie. Napewno mi przejdzie.
- To powiedz mi chociaż jedno. Od kiedy cię bije?
- Kto?
- Nie udawaj. Twój chłopak.
- Skąd wiesz, że to mój chłopak?
- Wiesz, nie trudno się domyślić. - Parsknął.
- Od ponad roku.
- I nic z tym nie zrobiłaś?!- Nialler wytrzeszczył oczy.
- Nie. I nie zamierzam...
_____________
Jest kolejny rozdział! I tu już pojawia się pan Horan :D piszcie czy podoba wam się! Z dedykacją dla Żyrafy i Usi :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz